Rottweiler

Rottweiler

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Demon 54 dzień po operacji



54 dzień po resekcji głowy kości udowej 

Czekając z Demonem w klinice na rehabilitację miałam wątpliwa przyjemność poznać pewną kobietę, z którą oczywiście wdałam się w dyskusję. Kobieta nie spodobała mi się już od pierwszego momentu. Czekając na zwolnienie się gabinetu, zauważyłam jak ktoś na siłę próbuje zaparkować tyłem. Kobieta zrobiła to tak nieudolnie, że oczywiście zajęła 2 miejsca parkingowe. Może to głupie, ale już wtedy nie przypadła mi do gustu. Wchodząc do poczekalni i widząc mojego psa w kagańcu zapytała czy jest groźny. Zgodnie z faktem odpowiedziałam, że zdarza mu się nie tolerować niektórych psów. Stwierdziła, że ona ma sukę więc na pewno się polubią. Cóż często zastanawiam się dlaczego wśród ludzi panuje przekonanie, że pies z suką zawsze będą się tolerować. Najwyraźniej wynika to z braku elementarnej wiedzy na temat swoich podopiecznych. Wbrew jej oczekiwaniom Demon wyraźnie nie polubił jej ślepej i głuchej suki. 
Siedząc ze mną w poczekalni kobieta zirytowała mnie po raz kolejny tym razem zawierając głos. Zapytała ''To nie jest prawdziwy rottweiler prawda ?'' Szczerze mówiąc, gdyby wzrok potrafił zabijać to kobieta padłaby trupem zanim usłyszałaby moją odpowiedź. Zapytałam więc ''po czym to  Pani wnioskuje''. Odpowiedziała ''bo jest chudy''. Szczerze myślałam, że chodziło jej o to, że ogon nie jest kopiowany, ale ta odpowiedź mnie po prostu zabiła. Poinformowałam Panią, że ''nie każdy lubi zapasione rotki, ciągnące brzuchy po ziemi i że to szczeniak, który nadal rośnie''. Kobieta zaczęła ze mną dyskutować, że rottweilery są potężniejsze. Tak oczywiście, ale dorosłe osobniki, a nie szczeniaki, w dodatku po leczeniu operacyjnym i niedawnym spadku wagi spowodowanym biegunkami oraz wymiotami. 






Od słowa do słowa zaczęła irytować mnie coraz bardziej twierdząc jak to psy teraz mają gorzej bo już nie kopiuje im się ogonów. Pani stwierdziła, że kiedyś to wiedzieli co robili, a teraz z tymi ogonami jak one wyglądają. Odpowiedziałam, że mi osobiście rotki podobają się bardziej z długimi ogonami. Oczywiście kobieta zaczęła się rozwodzić jak to brzydko taki ogon wygląda bo jest strasznie chudy w miejscu, w którym powinien być przycięty. Taka porcja głupot dostarczona mi w ciągu kilku minut doprowadziła mnie niemal do wrzenia.  Kobieta oczywiście stwierdziła, że powinno się ogony ucinać bo jak pies mieszka w domu to non stop wali tym ogonem o wszystko i ciągle ma urazy. Odpowiedziałam, że ''Demon jakoś mieszka w domu, a żadnych urazów ogona nigdy nie miał więc nie bardzo rozumiem kontekst jej wypowiedzi''. 
Gdyby kryterium obcinania ogonów było to, że pies mieszka w domu to trzeba byłoby je ucinać wszystkim czworonogom po kolei, nie wyłączając kundelków. Może w ogóle amputujmy pieskom łapki no bo przecież często dochodzi do urazów : zerwane więzadła, kulawizna, dysplazja, itp. zaoszczędzilibyśmy sobie tyle problemów, co z tego, że będą wyglądały jak kadłubki skoro unikną urazów. 
Jeżeli komuś tak bardzo przeszkadza ogon to proponuję zamiast wyżła weimarskiego sprawić sobie buldoga francuskiego lub sprowadzić psa z kraju, w którym kopiowanie ogonów nie jest zabronione przez prawo, a nie biadolić jak to, źle psy z ogonami wyglądają. 
W zasadzie lepiej nie kupować żadnego psa, no chyba, że pluszowego.  Bo każdy inny będzie przy takim właścicielu po prostu biedny. 




Na szczęście gabinet szybko się zwolnił i tym samym Pani Małgosia uchroniła mnie oraz mojego wyimaginowanego rottweilera od słuchania dalszych mądrości. 
Nie zawsze mogę Demona pochwalić, ale dzisiaj zdecydowanie dawał z siebie wszystko. Czasami coś mu nie wyszło, ale tylko dlatego, że za bardzo chciał i za szybko próbował to zrobić. Ładnie stawał na piłce, ćwiczył z dyskami oraz przechodził przez płotki. Niszczyciel, ani razu nie zmarszczył dzisiaj nosa przy rozciąganiu oraz masowaniu łapy. 




Po południu pojechałam z Demonem nad jezioro, ale tym razem nie byliśmy tam sami. Na plaży stało kilka wojskowych furgonetek i kilku żołnierzy, którzy coś rozkładali. Zawędrowaliśmy na nasze miejsce i po 30 min pływania wytarłam Demona, żeby zabrać go na mały spacer. Wracając zauważyliśmy, że sprzęt jest już rozłożony, a młodzi wojskowi odbywają szkolenie. Cała plaża była przez nich zajęta. Demon początkowo tylko się im przyglądał, ale gdy zobaczył ludzi czołgających się po ziemi z karabinami zaczął na nich szczekać. Zażartowałam ''Demon to nie kije'' i Niszczyciel od razu się uspokoił. Choć oczywiście nadal skupiał na nich swoją uwagę. Po przyjeździe do domu chłopak padł jak zabity, wstał jedynie na jedzenie oraz spacer. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz