40 dzień po resekcji głowy kości udowej
Często słyszę jak znajomi mówią, żebym zwolniła i chociaż na chwilę się zatrzymała, problem polega jednak na tym, że zwyczajnie nie mogę tego zrobić. Kto to wszystko by wtedy dźwignął podejrzewam, że nikt.
Rano odebrałam wyniki badań Demona,z których wynika, że żadnej nietolerancji pokarmowej nie ma. Niszczyciel musiał zjeść więc coś w domu, ponieważ na spacerze nie spuszczam z niego oka.
Po południu jak zwykle zabrałam Demona na rehabilitację. Pani Małgosia postanowiła, że dzisiaj zrobimy Demonowi rozciąganie, kobieta znając już nieco mojego psa nastawiała się do tego cały poprzedni dzień. Zaproponowałam jednak, żeby poczekać z tym do jutra, ponieważ kaganiec, który mu kupiłam nie stanowił dla Demona większego wyzwania i szybko uporał się z jego ściągnięciem, a wymianę kagańca na mniejszy zaplanowałam dopiero na popołudnie.
Na szczęście udało mi się przekonać do tego Panią Małgosię, która zamiennie postanowiła zrobić inny zabieg. Propozycja laseroterapii nie spodobała się jednak Demonowi, który swój sprzeciw zaczął wyrażać warczeniem przy każdym przytknięciu głowicy do skóry. Zabiegu nie udało się wykonać, niestety Demon jest już tak przewrażliwiony na punkcie łapy, że nawet najdelikatniejsze jej dotknięcie przez osobę trzecią wzbudza w nim reakcje obronne. Rehabilitantka poprosiła więc, żebym w domu Demona tam dotykała, głaskała, żeby to miejsce ''odczulić''. Na spacerze oraz w domu często dotykam zoperowaną łapę i nigdy Demon nie zwraca na to uwagi, sądzę, że z bólem kojarzy mu się lekarz lub gabinet i dlatego tak usilnie się przed nimi broni.
Po rehabilitacji pojechałam z Demonem do galerii handlowej, żeby szybko wymienić kaganiec. Na miejscu pracownik zaproponował mi mniejszy, ale ponieważ miałam wątpliwości czy zda on egzamin powiedziałam mu, że zaraz sprawdzę bo mam psa w samochodzie. Pan od razu powiedział, że mam z nim przyjść do sklepu, ale zapytałam czy mogę ponieważ kiedyś ochroniarz przegonił znajomą, która chciała wejść do Galerii Pomorskiej z psem, żeby właśnie odwiedzić sklep zoologiczny. Ekspedient polecił mi, żebym z nim przyszła, a w razie natknięcia się na ochroniarza uprzedziła go o tym, że wybieram się do jego sklepu. Ochronę w prawdzie mijałam po drodze, ale nawet nie próbowała mnie zatrzymywać i tak oto Demon zawędrował razem ze mną do Zielonych Arkad. Na miejscu okazało się, że wybrany przez ekspedienta kaganiec został przez Demona zdjęty w 30 sekund. Po kilku minutach udało nam się wybrać ten właściwy.
Skoro wszystko ostało już załatwione, a pogoda dopisywała pojechałam z Demonem nad jezioro, żeby popływał. Kiedy po raz pierwszy wskakiwał do wody za kijem odniosłam wrażenie jakby przez chwilę zapomniał jak się pływa bo zaczął szybko oraz nerwowo machać łapami. Za drugim razem wyglądało już to zupełnie inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz