41 dzień po resekcji głowy kości udowej
Dzisiaj jak co dzień zabrałam Demona na rehabilitację, w samochodzie tradycyjne założyłam mu kaganiec tym razem nowy, w którym za radą ekspedienta dorobiłam dodatkowe oczko u góry. Wczoraj z tym modelem kagańca Demon sobie nie poradził, ale dzisiaj rozpracował go w kilka sekund. Wymyśliłam, że należy dorobić dodatkowe oczko nie tylko na górze, ale również z boku. Niszczyciela zostawiłam w samochodzie, a kaganiec zabrałam do gabinetu i zapytałam rehabilitantki czy mają coś ostrego no bo oczywiście Demon i z tym sprzętem sobie poradził. Poprzednia suka nie potrafiła zdjąć nawet najprostszego szmacianego kagańca, zapinanego tylko z tyłu choć bardzo się starała, ale Demon poradzi sobie dosłownie z każdym. Fizykoterapeutka najpierw zaczęła się śmiać z mojego głupola, a potem drobiła brakujące oczko. Skoro kaganiec był już gotowy wróciłam po niszczyciela.
Szczerze mówiąc sądziłam, że Demon na rozciąganie, które dzisiaj zafundowała mu rehabilitantka zareaguje warczeniem. Ku mojemu zdziwieniu chłopak był spokojny bo bardziej interesowały go smaczki, które wcześniej dla niego przygotowałam. Gdy rozciąganie zaczęło go denerwować przeszliśmy do ćwiczeń z piłką oraz przechodzenia przez płotki.
Demon przez godzinę ładnie pracował potem zmęczony padł na ziemię. Od Fizykoterapeutki dostał wodę do picia, ponieważ jęzor zwisał mu, aż do podłogi. Niestety połowę zawartości Niszczyciel wylał na podłogę. Po co podejść do miski skoro można ją sobie łapą walnąć i przesunąć bliżej. Gdy zapłaciłam i jeszcze rozmawiałam z Rehabilitantką o tym jak ćwiczyć z Demonem do gabinetu weszła Pani, która dzisiaj wylatywała z kraju i chciała zważyć bagaż. Oczywiście jak to kobieta miała mały nadbagaż i zaczęła przekładać rzeczy z dużej walizki do bagażu podręcznego. Ta sytuacja nas rozbawiła, zwłaszcza, że kobiecie nijak waga bagaży się nie zgadzała, ani w bagażu normalnym, ani w podręcznym. Pani Małgosia zażartowała nawet ''a zdąży Pani ?''. Kobieta oczywiście była zajęta przekładaniem rzeczy z jednej walizki do drugiej, ale zapytała czy może Pani Małgosia jeszcze tu chwilę zostanie. Chyba bała się, że skończyła pracę.
Sytuacja zabawna, ale muszę przyznać, że kobieta wykazała się nie lada sprytem. W końcu nie każdy wpadłby na taki pomysł.
Pożegnaliśmy się z Panią Małgosią i pojechaliśmy nad jezioro, żeby jak zwykle popracować w wodzie. W końcu nie wiadomo jak długo pogoda się utrzyma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz