Rottweiler

Rottweiler

środa, 13 lipca 2016

Drugi dzień wakacji z Demonem


Czyli poznajemy teren 

Rano wstałam, wykąpałam się i zabrałam Demona na długi spacer, żeby pozwiedzać okolicę. Tak naprawdę byłam ciekawa czy jest w Bychowie coś poza kilkoma domami i hektarami pól, które są dosłownie wszędzie. Tradycyjnie minęliśmy ulubioną rzekę Demona, nad którą zawsze musi się zatrzymać i pogapić, a potem udaliśmy się nieco dalej na pola. Wracając usłyszeliśmy dziwny dźwięk, który wydobywał się z jakiegoś zwierzęcia raz za razem. Oboje przystanęliśmy, żeby posłuchać, ale dziwny dźwięk nie ustawał, ani na chwilę, ponieważ jednak dochodził z kierunku, z którego wracaliśmy postanowiłam, że się cofniemy i sprawdzimy, tak oto naszym oczom ukazała się para żurawi. 




Demon bez chwili wahania ruszył w stronę żurawi, żeby im się bliżej przyjrzeć. Szybko jednak został odwołany i mam wrażenie, że lekko zawiedziony wrócił ze mną do ośrodka co jakiś czas oglądając się na żurawie i próbując skierować kroki w ich stronę. Po powrocie do dworu, nalałam Demonowi świeżej wody, dałam mu jedzenie i udałam się na śniadanie do dworskiej restauracji, w której szwedzki stół gwarantował mi, że nawet ktoś tak wybredny i monotematyczny w jedzeniu znajdzie tam coś dla siebie. Muszę przyznać, że śniadania na Bychowskim Dworze mają po prostu pyszne. Poza wędlinami, które robią sami, znalazł się też ser, jajka, owoce, twaróg, jajecznica, tosty, kilka rodzai pieczywa, konfitury, miód, dżem, jogurt naturalny i wiele innych. Zauważyłam, że większość rzeczy jest stała, ale codziennie pojawia się coś nowego, np. jednego dnia masz tosty zapiekane z serem i kiełbasą, innego dnia są to naleśniki, a innego dnia parówki. Po śniadaniu kawa na tarasie i powrót do pokoju, żeby chwilę odpocząć. Potem trening z Demonem i kolejna wyprawa, tym razem w trochę innym kierunku. 

Tym razem udaliśmy się szlakiem konnym trasą ''nad jeziorem''. Niemal zaraz za znakiem zauważyłam ogrodzenie, które było zamknięte na cztery spusty, a napis nad nim brzmiał ''naturalne siedlisko spuri''. Za płotem dało się zauważyć wieli stawi i kawałek otaczającego go lasu, co było dalej nie wiem, nie widziałam. Przyznam szczerze, że pojęcia nie miałam czym jest owa spuria. Zastanawiałam się czy to ptak, owad czy jakiś gad lub płaz, ale w głowie miałam kompletną pustkę. Postanowiłam to później wygooglować na necie. Okazało się, że owa spuri to nic innego jak gatunek ważki, niestety nie znalazłam żadnego zdjęcia, które by ją przedstawiało.




Przez cały dzień pogoda była bardzo niepewna, raz świeciło słońce, a raz padał deszcz. Dlatego postanowiłam, że tego dnia nigdzie nie pojedziemy, za to wybierzemy się na piesze wycieczki po konnych szlakach. 
























Po całym dniu pełnym wrażeń, nowych miejsc oraz zapachów Demon zmęczony padł na hotelowym łóżku i spał, aż do wieczora. Zdecydowanie zaskoczony był jego miękkością i kiedy materac lekko się ugiął pod jego naciskiem, zaskoczony szybko poderwał się do góry. Po pewnym czasie docenił jednak  jego wygodę i rozluźniony drzemał sobie dalej.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz