Rottweiler

Rottweiler

niedziela, 6 listopada 2016

Dwór w Lisewie - dzień piąty (tydzień trzeci)


Białogóra 

Jeszcze przed śniadaniem postanowiłam zabrać Demona nad morze, ale tym razem wybrałam inne zejście na plażę. Miałam nadzieję, że wczesnym rankiem plaża będzie zupełnie pusta i tak też właśnie było. Tego dnia w Białogórze nie spotkaliśmy nikogo i nie byłam tym faktem jakoś specjalnie zmartwiona. Demon świetnie bawił się nad wodą, a i ja nie musiałam go tak bardzo pilnować. Po jakiś dwóch godzinach zabaw na plaży zaczęło padać więc spakowałam naszą torbę, zamieniłam linkę na smycz i ruszyłam z Niszczycielem w stronę samochodu. Byłam mile zaskoczona tym, że Demon po drodze nie przystawał, tylko dzielnie maszerował. Większa odległość dzisiaj, kiedy nie był aż tak zmęczony siedzeniem na plaży i kiedy z nieba nie lał się żar nie stanowiła dla niego żadnego problemu. Dziś nie musiał odpoczywać co kilkanaście metrów, a droga zajęła nam jakieś 30 min, a nie 1,5 godziny. 


















































































Po powrocie do dworu okazało się, że na śniadaniu będę dzisiaj sama. Poza mną i Demonem tego dnia w hotelu nie było innych gości. Po posiłku i małej czarnej zaprowadziłam Demona do pokoju, a sama razem z Panem Tomkiem poszłam obejrzeć strzelnicę procową, jedną z atrakcji Lisewskiego Dworu. Podobnie jak w przypadku chęci skorzystania ze spa na strzelnicę również należy się zapisać, ponieważ znajduje się ona w budynku, który czasami pełni funkcję pokoju. 




Gdy tylko przestało padać zabrałam Demona nad jezioro. Najpierw trochę pospacerowaliśmy, a później pływaniem wzmacnialiśmy jego mięśnie. W drodze do samochodu spotkałam rodzinę z dwoma psami. Jeden był przeuroczym kundelkiem w typie jamnika, a drugi siedmiomiesięcznym owczarkiem kaukaskim. Wymiziałam oba psiaki i chwilę porozmawiałam z Państwem o psach, wystawach oraz badaniach bioder. 




















Po jakiś trzydziestu minutach rozmowy, ruszyliśmy z Demonem w dalszą drogę tym razem do hotelu. Chciałam zostawić tam Niszczyciela na jakąś godzinę, żeby pojechać na obiad. Dzisiaj marzyła mi się pizza. Czujecie czasami, że coś za Wami chodzi i szepcze ''zjedz mnie, zjedz mnie?''. Ja miałam tak dzisiaj. 




Padł pies




Dzisiaj wybrałam ''restaurację'' mieszczącą się przy Wieży Widokowej ''Kaszubskie Oko''. ''Restaurację'' bo to co podają jest po prostu straszne. Muszę przyznać, że takiego miękkiego, mokrego od spodu kapcia już dawno nie jadłam. W zasadzie czegoś takiego nie jadłam nigdy. Nie rozumiem jak można coś takiego podawać klientom. Jedynym plusem tego miejsca jest sympatyczna kelnerka, reszta jest nieporozumieniem. 






Po powrocie do hotelu czekała na mnie miła niespodzianka. Jeden z kelnerów Pan Tomek podarował mi tabliczkę z rottweilerem. Muszę przyznać, że treść mnie rozbawiła, ale jest w niej ziarnko prawdy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz