Rottweiler

Rottweiler

niedziela, 4 grudnia 2016

Dwór w Lisewie - dzień siódmy (tydzień trzeci)


Kasztanowy Gościniec 

Po śniadaniu i krótkim spacerze z Demonem pojechałam pozwiedzać okolicę razem z moim nowym znajomym, który postanowił pokazać mi bazę noclegową w Strzebielinku. Przyznam, że oferta hotelu jest atrakcyjna i gdyby nie fakt, że pokoje znajdują się na piętrze to pewnie któryś bym wynajęła.

Obiekt akceptuje zwierzęta domowe.
























Obiekt posiada też salę bankietową.




















Po powrocie do hotelu postanowiłam zabrać Demona nad jezioro Żarnowieckie, ale tym razem za cel podróży wybrałam teren prywatny. Zazwyczaj nie zdarza nam się wchodzić na teren oznakowany tabliczkami ''wstęp wzbroniony'', ale ponieważ każdego dnia widziałam całe rzesze osób łamiących ten zakaz postanowiłam sprawdzić jak wygląda linia brzegowa z tej strony i co ich wszystkich tu przyciąga. 
Wielu okolicznych mieszkańców uważa za absurd zakaz wstępu na plażę zwłaszcza, że jeszcze nie tak dawno można było tędy spokojnie spacerować. 
































































Po powrocie do hotelu zostawiłam Demona, żeby nabrał sił, a sama postanowiłam sprawdzić restaurację niejednokrotnie mijaną po drodze, głównie ze względu na jej niecodzienną budowę. Od znajomego dowiedziałam się, że właścicielem restauracji jest ta sama osoba, która prowadzi ''Kasztanowy Gościniec'' tym większe były moje nadzieje związane z kuchnią. 






Stolemowa Grota 

Muszę przyznać, że chociaż miejsce jest ciekawe to nie ma do zaoferowania niczego poza wyglądem. Jeżeli jesteście pasjonatami dobrego, świeżego jedzenia to ''Stolemową Grotę'' radziłabym Wam jednak omijać. Jedno wielkie rozczarowanie tak najprościej można by było nazwać ich kuchnię. Na obiad zamówiłam kurczaka z sałatką i czymś w rodzaju klusek. Po smaku dało się wyczuć, że kurczak był kilkukrotnie odgrzewany. Kluski natomiast zostały pozbawione jakiegokolwiek smaku, zupełnie jakby człowiek przeżuwał jakieś gluty. Kelner z uprzejmości zapytał jak mi smakowało, odpowiedziałam zgodnie z prawą, że jedzenie było po prostu nie dobre i choć obiecał przekazać te informację kucharzowi to jakoś nie wierzę, że to zrobił. 
























Obok restauracji znajduję się szkoła windsurfingu.














Po powrocie do hotelu czekała na mnie niespodzianka. Od jednego z kelnerów przesympatycznego Pana Tomka dostałam tabliczkę z wizerunkiem rottweilera. Muszę przyznać, że jest w tym ziarno prawdy. 




Dzięki nowym znajomością  poznałam wielu lokalnych artystów, których miałam okazję podziwiać podczas pracy. Wszystkim serdecznie dziękuję za miłe przyjęcie i pokazanie mi swoich prac.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz